sobota, 8 maja 2010

bezsilność

Miało nie być tak smutno, miało być wnerwiająco.Ale życie jest raczej smutne.

Czasem mam wrażenie, że nie wytrzymam i zabiję siebie lub kogoś. Bo za cholerę nie chcę żyć w świecie gdzie obdziera się zwierzęta ze skóry na żywca, gdzie zjada się mózgi półżywych małp, gdzie wywozi się konie setki kilometrów na rzeź w straszliwych warunkach, gdzie istnieją (legalnie!!!) cyrki, które propagują przedmiotowe traktowanie zwierząt, a durni półmózgowcy jeszcze płacą za " przyjemność" obcowania z tak wysoką [sic!] kulturą, gdzie trzyma się żywe stworzenia w klatkach przez całe ich - wzniośle to zabrzmi wobec całego ich nieszczęścia - życie...
Nie chcę, żeby tak było i nic nie mogę zrobić!!! i to jest najgorsze...
Bo najchętniej to wyzabijałabym tych wszystkich "ludzi" dopuszczających się takich zbrodni. Ustawiłabym w rządku i częstowała kulą w łeb. Bez litości, bez mrugnięcia okiem, z zimna krwią. Albo zamknęła w budynku z tuzinem granatów. Byłoby to tak piękne, że poszłabym siedzieć nawet z uśmiechem na twarzy. Dlaczego tak bym zrobiła? Bo tacy "ludzie" nie są dla mnie warci rdzy na złamanym groszu. Bo ich życie jest pomyłką i największą możliwą katastrofą. Bo ich dzieci są jednakowoż zrujnowane moralnie i nic dobrego z nich też nie wyrośnie. Życie muchy czy karalucha jest lepsze, a już na pewno bardziej pożyteczne.

życzę śmierci wszystkim tym, którzy choć raz dopuścili się - i imię czegokolwiek - znęcania nad słabszym stworzeniem. Bo ja niestety nic nie zrobię, ale może jakaś siła wyższa sprawi, że sprawiedliwości stanie się za dość... i na to czekam.